176 lat temu w paryskim mieszkaniu przy Place Vendôme zmarł Fryderyk Chopin
W zachowanych do dziś, zasuszonych kwiatach z łoża śmierci kompozytora, zastygła ta chwila, wspomnienie momentu, w którym odszedł artysta – osobliwość, unikat, zjawisko. Pozostała jego muzyka, urzekająca, wysublimowana, uderzająca w punkt największej głębi i czułości serca. I ciekawość jego osoby. Jakim był na co dzień?
Spoglądamy na jego postać poprzez pisane przez niego listy, odrzucamy interpretacje zawarte w licznych biografiach kompozytora i z perspektywy nas samych na nowo odczytujemy Chopina, a raczej, widzimy go takiego, jakiego chcielibyśmy zobaczyć – w żadnym razie, nie skromnego, powściągliwego, wyrafinowanego człowieka o rzadko spotykanej szlachetności i przywiązaniu do wyniesionych z polskiego domu wartości. Dziś chcemy widzieć go jako pewnego siebie, trywialnego hulakę, ulegającego niekontrolowanym namiętnościom, który lęk przed śmiercią topi w hałasie i zgiełku życia (film „Chopin, Chopin”, reż. Michał Kwieciński). Jeśli jest to odbicie naszego, współczesnego człowieczeństwa, to zaiste, jest ono marne. Powiedzieć by się chciało za Krasińskim Skądżeś powstał, marny cieniu, który znać o świetle dajesz, a światła nie znasz, nie widziałeś, nie obaczysz? Kto cię stworzył, w gniewie lub w ironii („Nie-Boska komedia”).

Teofil Kwiatkowski, Chopin, olej na płótnie, ok. 1843, Muzeum Fryderyka Chopina/NIFC, fot. A. Oborny
Chopin jest nieuchwytny. Udaje nam się z rozmachem i starannością odtworzyć scenerię i atmosferę jego epoki (brawo!), on sam zaś wymyka się. Nie da się ująć obrazem ni słowem. Jest w ciszy i w dźwiękach, za parawanem paradoksów: brzydki a jednak piękny, interesujący; romantyczny a zarazem powściągliwy, typowy dla epoki i bardzo nietypowy, najbardziej narodowy a zarazem najbardziej uniwersalny, ludowy i bardzo arystokratyczny, etc. etc… Jest muzyką – muzyką o nieprzeczuwalnej wcześniej, niezmierzonej skali emocji, harmonii i barw, w wyrafinowanej intymnej czułości, w błyskotliwej rozmowie, dramatycznej frazie, czerpiący ze skarbnicy polskiej muzycznej tradycji, której doświadczał we wczesnej młodości (Dorwawszy się do zakurzonego smyka jak zacznę basować, takiem tęgo dudlił, że się wszyscy zlecieli patrzeć na dwóch Fryców, jednego śpiący na skrzypkach, drugiego na jednostrunnej, monokordycznej… rzępolącego basetli…, F. Chopin „Kuryer Szafarski” 1825).
Można pisać, robić filmy – to potrzebne, ważne, ale we wszystkich tych słowach i obrazach Pan Fryderyk robi nam uśmiech Mony Lisy i ustawia się bokiem do prawdy. Chciałoby się powiedzieć za Benedyktem XVI: „Gdy Bóg przemawia, słowa nie wystarczają”.
W a r t o w i ę c s ł u c h a ć.
Tegoroczny, dobiegający końca, XIX Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina to gratka niebywała, tym bardziej że ma on wyjątkowo wysoki poziom.
—
Na koncert, w programie którego znajdą się także kompozycje Fryderyka Chopina, zapraszamy do Szydłowca. 28 listopada odbędzie się recital fortepianowy Pawła Kowalskiego w ramach cyklu „Kameralnie nad Korzeniówką”. Znany pianista i komentator konkursu chopinowskiego wykona utwory Chopina: 3 walce – jeden z nich to unikat: Walc a-moll (rok temu odnaleziony w The Morgan Library and Museum na Manhattanie!), Andante spianato i Wielki Polonez Es-dur op. 22, utwory Jerzego Maksymiuka, Wojciecha Kilara, Krzysztofa Komedy i Władysława Szpilmana. Opowie też o roli wspaniałego chopinisty Janusza Olejniczaka w nagraniu muzyki do filmu „Pianista” i o samym bohaterze filmu – Władysławie Szpilmanie.

